Prace Adeli Madej pod intensywnymi kolorami i wyraźnym konturem kryją wrażliwość, poczucie humoru i nostalgię. Adela opowiada o swojej drodze twórczej, zanurzeniu w latach 90. XX w., miłości do zwierząt i fascynacji Azją oraz o sposobach na radzenie sobie ze stresem i frustracją.
1. Twoje plakaty to kontrastowe kolory, mocna linia, poczucie humoru i duża wrażliwość – opowiedz o swojej drodze twórczej, o etapach, które zaprowadziły Cię do miejsca, w którym jesteś.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy pracowałam jako graficzka w korporacji. Byłam świeżo po studiach, ale rysowałam wtedy głównie "do szuflady". Kilkoro moich znajomych postanowiło wspólnie wynająć stoisko na targach plakatu, a ja zdecydowałam się do nich dołączyć. Wystawialiśmy się jako grupa znajomych ze szkoły, każdy z nas przygotował po kilka prac. Pamiętam, że udało mi się sprzedać pięć plakatów, w związku z czym dostałam potężny zastrzyk endorfin.
"Postanowiłam założyć konto na Instagramie i zaczęłam regularnie publikować. Rysowałam przede wszystkim dla siebie, traktując Instagram jako szkicownik. Po pewnym czasie pojawili się obserwatorzy i pierwsze zlecenia, a ja zaczęłam coraz odważniej podchodzić do tego, co do tej pory robiłam wyłącznie po godzinach".
Myślę, że fakt, że długo nie zajmowałam się tym na poważnie, w dużym stopniu zdeterminował styl w jakim tworzę, mam na myśli pewnego rodzaju prostotę i poczucie humoru, nieskomplikowane kompozycje i dużą ilość kolorów.
2. Tematycznie i estetycznie w Twoich ilustracjach bardzo obecne są lata 90. XX w., czujesz się dzieckiem epoki transformacji: szybkich przemian społecznych, wybuchu kolorów i reklam na ulicach?
Lata 90. to mój konik. Duchologia, stare szyldy, bootlegowe myszki miki, przemysłowa typografia. Zdecydowanie czuję się dzieckiem epoki transformacji, a nostalgia i tropienie śladów świata, który przeminął, są moją siłą napędową.
3. Pod warstwą koloru i mocnym konturem Twoje prace kryją nostalgię i wrażliwość – dobrze widać tę wielowarstwowość, gdy rysujesz Łajkę – psią kosmonautkę. Czy ta historia jest dla Ciebie ważna?
Pamiętam, że kiedy pierwszy raz usłyszałam o Łajce - mogłam mieć jakieś 5 lub 6 lat - poczułam niewyobrażalny smutek. W tej historii splata się dziecięca fascynacja kosmosem i bezwarunkowa miłość do zwierząt. Myślę, że właśnie dlatego zawsze mocno na mnie oddziaływała - i oddziałuje do dzisiaj. Motyw Łajki to także jeden z moich tatuaży.
4. Azja to także silnie wybijający się kierunek Twoich artystycznych poszukiwań – powiedz o swoich inspiracjach.
Znów muszę zahaczyć o motyw nostalgii, i jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, wizualna fascynacja Azją zaczęła się jeszcze w latach 90., wraz z pojawieniem się w Warszawie imponującej ilości azjatyckich barów z jedzeniem. Kasetony z fotografiami potraw, lampiony, podświetlane obrazy z wodospadami. Chłonęłam tę estetykę i byłam - nadal jestem - pod jej wielkim wrażeniem. Zdecydowanie ciągnie mnie w tamtym kierunku. Miałam okazję odwiedzić Azję dwukrotnie, teraz marzę o tym, aby w przyszłości zwiedzić Japonię.
5. Opowiedz o procesie pracy nad plakatem – czy działasz pod wpływem twórczego impulsu, czy Twoje ilustracje są raczej efektem godzin szkicowania i szukania?
Twórczy impuls. Moje notatki w telefonie są pełne enigmatycznych haseł i pomysłów, które zapisuję pod wpływem chwili, a potem zazwyczaj nie mam pojęcia, o co tak naprawdę mi chodziło.
6. Czy masz swoje rytuały podczas pracy? Muzyka, kawa, zapach?
Kawa lub herbata i kadzidła. Względny porządek na biurku. W rzeczywistości jest tak, że do pracy nad nowymi rzeczami dopadam o różnych porach dnia. Ponieważ przez parę lat przyzwyczaiłam się, że swoimi rzeczami zajmuję się dopiero po skończeniu pracy etatowej, lubię pracować wieczorami, kiedy jest już ciemno za oknem. Pod tym względem okres jesienno-zimowy uważam za całkiem produktywny.
7. Czy nadal trenujesz boks? Jeśli tak, co daje artyście walka?
Nie powiem nic odkrywczego, ale każda forma sportu i ruchu dobrze wpływa na głowę - nie tylko artysty. Walka jest świetną formą radzenia sobie z frustracją i napięciem, przynajmniej dla mnie. Sądzę, że ważnym elementem jest tutaj zyskanie świadomości własnego ciała, jego siły i wytrzymałości. W sportach walki, paradoksalnie, znalazłam spokój i satysfakcję, której nie odnalazłam wcześniej w żadnej innej aktywności.
8. Najmilsza rzecz, jaką usłyszałaś o swojej twórczości? Coś, co dodało Ci skrzydeł?
Czasami zdarza mi się otrzymywać miłe wiadomości od zadowolonych klientów. Że lubią patrzeć na moją pracę wiszącą na ścianie w domu, że poprawia im nastrój. Lubię te momenty, kiedy ludzie wracają do mnie po kolejne plakaty, podchodzą na targach, pytają co u mnie słychać. W obu przypadkach czuję, że moja praca ma sens.
9. Co robisz, gdy nie masz siły lub pomysłu na pracę kreatywną – jakieś sposoby na spadek formy?
Jeśli mam taką możliwość, zostawiam daną rzecz i próbuję do niej wrócić w późniejszym terminie, mając świeższą głowę. Staram się też odpuszczać, być dla siebie bardziej wyrozumiała, w myśl zasady “better done than perfect”. Oprócz tego, w moim przypadku na spadek formy pomagają kreskówki i filmy animowane.
10. Poleć nam swoje ulubione miejsca w Warszawie.
Lubię szperać w lumpeksach i sklepach ze starociami. Ostatnio odkryłam Cafe Vintage Kolektyw na Saskiej Kępie, wspaniałe miejsce ze starym wzornictwem. Na Mokotowie z kolei polecam wpaść po chleb do rzemieślniczej piekarni Rdest.